Miłość nie zawsze układa się tak, jak chcielibyśmy wierzyć. Czasem nie kończy się wtedy, gdy kończy się wspólna droga. I czasem nie zaczyna się w miejscach, w których najgłośniej się krzyczy „kocham”. Są ludzie, którzy się kochają – głęboko, prawdziwie, bez udawania – a mimo to nie mogą już być razem. Bo życie ich rozdzieliło. Bo któreś z nich musiało odejść. Bo uczucie nie wystarczyło, by pokonać wszystkie przeszkody. Bo czas był zły. Bo zranienia za duże. Bo miłość, choć silna, nie zawsze potrafi przetrwać tam, gdzie nie ma zrozumienia, decyzji, wspólnego kierunku.
Zostaje pustka. Taka, której nikt inny nie potrafi wypełnić. Taka, która czasem nie boli codziennie, ale wraca znienacka – przy piosence, przy zapachu, w miejscu, które znało ich dwoje. Taka, co nie ma zamknięcia. Bo nikt się nie przestał kochać. Tylko wszystko inne przestało działać.
I są też tacy, którzy już dawno przestali się kochać, ale wciąż są razem. Bo tak trzeba. Bo dzieci. Bo dom. Bo wygodnie. Bo strach. Bo przyzwyczajenie, które przypomina miłość, gdy zbyt długo patrzy się w drugą stronę. Trwają, dzień po dniu, w tym samym mieszkaniu, przy tym samym stole, ale każde osobno. Ciała blisko, dusze daleko. Patrzą na siebie i już nie widzą. Mówią do siebie i już nie słyszą. Czasem się śmieją, czasem milczą – i to milczenie boli najbardziej. Nie dlatego, że nic się nie dzieje. Tylko dlatego, że nic już nie może się wydarzyć.
Niektóre serca tęsknią za kimś, kogo nie mogą mieć. Inne – za kimś, kto wciąż obok, ale już dawno odszedł.
To nie jest tekst, który ma osądzać. To nie jest wpis, który ma radzić. To tylko opowieść o tym, że życie nie zawsze układa się według zasad, które są dla nas wygodne. I że czasem trwamy, choć nie powinniśmy… a czasem odchodzimy, choć bardzo chcielibyśmy zostać.
Jeśli jesteś po jednej z tych stron – wiedz, że to, co czujesz, naprawdę ma znaczenie. Miłość, która się nie spełniła, nie traci przez to swojej prawdziwości. A uczucia nie zawsze chcą zmieścić się w granicach wyznaczanych przez zasady, oczekiwania czy role, które przyjęliśmy. Bywa, że zostajemy tam, gdzie już nie ma ciepła, bo trudno odejść z miejsc, w których oddaliśmy kawałki siebie. A bywa też, że choć wszystko w nas woła, żeby zostać – musimy odejść, bo tylko wtedy mamy szansę odnaleźć to, kim naprawdę jesteśmy.
To nie jest czyjaś wina. Ani Twoja, ani jego, ani losu. To po prostu jedna z tych życiowych lekcji, która przychodzi, by pokazać coś ważnego – o miłości, o granicach, o nas samych. Daje nam szansę, by spojrzeć na siebie z innej perspektywy, wyciągnąć wnioski i pójść dalej z większą świadomością. Bo nie wszystko musi trwać wiecznie, żeby miało sens.
Niektóre rzeczy muszą się wydarzyć, żebyśmy doszli tam, gdzie naprawdę powinniśmy być.
Tam, gdzie będzie spokojniej, głębiej, prawdziwiej.
Tam, gdzie – w końcu – poczujemy się pełni.
I może któregoś dnia znów wybierzesz siebie.
Albo znów uwierzysz w „my” – inne, nowe, bardziej świadome.
Bo prawdziwa miłość nie zawsze kończy się „razem na zawsze”.
Czasem kończy się… cicho.
Ale wciąż zostaje – jako wspomnienie, lekcja, albo dowód na to, że potrafisz kochać.
#KroplaRzeczywistości